Dlaczego aparaty trafiają czasem “do szuflady”?

Dlaczego aparaty trafiają czasem “do szuflady”?

Ogólna opinia o aparatach słuchowych nie jest dobra. Wielu pacjentów po zakupie aparatu go nie nosi. Czym to jest spowodowane? Wstydem? Brakiem akceptacji aparatu? A może brakiem efektu? Każdy z powodów jest możliwy jednak wydaje się, że największy problem to dopasowanie aparatu i jego pełna akceptacja. Zacznijmy od tego na czym polega dopasowanie. Dopasowanie to dobór odpowiednich parametrów akustycznych do wady słuchu pacjenta ale też odpowiednie zaopatrzenie we wkładkę i dobranie sposobu doprowadzenia dźwięku do ucha pacjenta. Ta druga część potrafi być zrobiona dość dobrze bo pacjent wymaga by było wygodnie i by aparat odpowiednio trzymał się w uchu itp. Jednak dobór parametrów budzi moje wątpliwości. Producenci tworzą coraz lepsze algorytmy przetwarzające dźwięk ale gdy protetyk słuchu, bądź często osoba przyuczona do zawodu, wykona nierzetelne badania lub nie zna się w pełni na dobieranych parametrach, aparat nie będzie pomagał. Może się nawet zdarzyć, że aparat będzie bardzo drogi czyt. dobry a nie spełni swojej podstawowej funkcji – poprawy rozumienia mowy. Żeby to uwiarygodnić jedna z prowadzonych przeze mnie prac magisterskich dowiodła, że najważniejszy wynik badania jakim jest audiometria mowy nie jest brana automatycznie przez żaden z programów pod uwagę. Ustawienie to zależy więc tylko i wyłącznie od protetyka słuchu. Niektóre “sklepy z aparatami” nie wykonują nawet badań rozumienia mowy, nie mówiąc już o badaniu zysku.

Reasumując tylko wnikliwi i dokładni protetycy zapewnią pacjentowi właściwy komfort słyszenia. Również doświadczenie osoby obsługującej pacjenta będzie miało ogromne znaczenie. Wymagane wizyty kontrolne oraz sprawdzenie i przypilnowanie pacjenta aby nosił lub przedstawił nam swoje problemy w używaniu są gwarantem dobrej akceptacji. Tylko regularne noszenie aparatów słuchowych daje optymalne rozumienie mowy. Nie można się wiec za szybko poddawać a cierpliwości i pacjenta i protetyka nigdy nie za wiele. Ja staram się zawsze wyciągnąć z pacjenta wszystko i dać z siebie wszystko. Ale ten zawód trzeba lubić 🙂

Dariusz Komar